|
KAPSUŁKI Z KOLAGENEM RYBIM
Wszystkie składniki COLVITY występują w postaci wysoko przyswajalnych połączeń
organicznych. Preparat sprzyja odbudowie kolagenu
ustrojowego w całym organizmie. Efekty jego
działania w postaci wyraźnej poprawy kondycji
skóry widoczne są w trzecim miesiącu
systematycznego spożywania.
|
WYSTARCZĄ DWIE KAPSUŁKI
DZIENNIE
|
Unikalny na skalę światową kompleks liofilizatu czystego tropokolagenu, pozyskiwanego ze: skór rybich, ekstraktu alg morskich, bioprzyswajalnej witaminy E , (alfa - tokoferolu)
COLVITA - DIETA - SUPLEMENT DIETY
COLVITA jest suplementem diety.
Zdefiniujmy najpierw to określenie.
Niemal wszyscy pamiętają sceny z filmłw lub książek
fantastycznych z lat 60-tych i 70-tych, gdzie snuto
wizje społeczeąstwa XXI wieku spożywającego zamiast
śniadania czy obiadu - garść kapsułek. Czy wyobraźnia
autorów sięgała za daleko?
Nie. Przecież, gdy utwory te powstawały, powszechne
były już tabletki z witaminami syntetycznymi, koncentratami
roślinnymi i ziołami. Pojawiały się też pierwsze drażetki
zawierające mikroelementy.
Pisarze i twórcy scenariuszy pomylili
się tylko w jednym: długo jeszcze gatunek ludzki nie
zrezygnuje z (choćby i niezdrowego) tradycyjnego jedzenia.
Jest ono zbyt przyjemne, by w najbliższych dekadach
kapsułka białkowo - lipidowa zastąpiła dobrze
opieczonego schaboszczaka, a liofilizowane węglowodany
- bułkę kajzerkę.
Jeśli jednak chodzi o biotechnologię,
to niezwykle szybko dogoniła ona fantastykę. Już w 80-tych
latach XX w. kosmonauci zabierali na stacje orbitalne
idealnie zbilansowane porcje żywieniowe, które starczały
na kilka nawet miesięcy, a ważyły... pół kilograma.
W tym czasie dokonał się zasadniczy przewrót w nauce.
Odkryto, jak wiele zależy od sposobu odżywiania i czym
się ono różni od, po prostu - jedzenia. Jakie pokarmy
utrzymują organizm w zdrowiu i kondycji, a jakie wpędzają
w chorobę. Kiedy i jakie jedzenie leczy, a jakie powoli,
acz nieuchronnie zabija...
Rozszerzono dość mylną jeszcze Ćwierć
wieku temu wiedzę o witaminach i mikroelementach,
tłuszczach, cholesterolu. Odkryto procyjany,
antyoksydanty, biopolimery, probiotyki, koenzymy, likopeny,
przyjazne bakterie i wiele innych prawd o odżywianiu.
Mimo, że więcej jeszcze jest w biochemii i dietetyce
do zbadania, niż dotąd ujawniono - to obecnie można
(mając oczywiście nieobarczone chorobami dziedzicznymi
geny) już śmiało przy stosowaniu dostępnej wiedzy o
żywieniu - celować w "stówkę". Stulatków będzie już
za kilkanaście lat tak wielu, że piosenka tyluż lat
życząca, stanie się niepoprawna, wręcz obraźliwa.
Obserwowano od wieków, że osób zjadających codziennie
tylko jeden ząbek czosnku - znacznie rzadziej imają
się infekcje. W efekcie mamy czosnek w kapsułkach, nie
gorszy od naturalnego, a nie zmieniający nam oddechu...
Jeszcze silniejsze właściwości przeciw infekcyjne posiada
olej z wątroby rekina. Jest on oczywiście też
dostępny w kapsułkach.
Nauka odkrywa coraz to nowe klucze do tajemnic witalności
i długowieczności ludów z różnych stron świata, poprzez
biochemiczny rozbiór ich codziennej diety. Wiemy już,
że najdłużej żyją i najmniej chorują wcale nie społeczeąstwa
najbogatsze lecz najmądrzej się odżywiające. Średnią
życia 80 lat przekraczają bowiem zarówno Japończycy
i Norwegowie, jak i Bułgarzy oraz tybetańscy Hunzowie.
Co decyduje o wartości pożywienia?
Dziś już sporo wiemy na ten temat. Ludzie żyją długo
i zdrowo, ich tkanki zachowują młodość, a organy funkcjonalność
- kiedy w codziennej diecie znajdują się witaminy,
mikroelementy, "dobre" tłuszcze i białka, antyoksydanty,
flawonoidy, procyjanidy, hydroaminokwasy, dobrze przyswajalne
węglowodany, prowitaminy, koenzymy i wiele jeszcze elementów
decydujących o kompletnym zaopatrzeniu organizmu.
Dość trudno jest zapewnić ustrojowi
dietę idealnie zbilansowaną przez cały rok. Wiele potraw,
jakie zjadać powinniśmy jest bowiem drogich, sezonowo
niedostępnych lub ich po prostu nie lubimy.
I dlatego również warto sięgać po suplementy diety.
Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, powinien przyjrzeć
się najlepiej udokumentowanym, bo najdłużej trwającym
doświadczeniom na tym polu w USA.
Amerykanie osiągnęli jako społeczeństwo
najwyższą średnią długość życia, na jaką wpływ może
mieć obecnie poziom medycyny. Przeprowadzili też już
kilkanaście lat temu kampanię skutecznie zmniejszającą
ilość palących tytoń (w Europie dopiero się ona zaczęła).
Jednakowoż średnia długość życia w USA wydłuża się nadal,
co możliwe jest od pewnego poziomu, tylko przy zmianach
zwyczajów żywieniowych. Co więcej, mieszkańcy Stanów
Zjednoczonych mają generalnie coraz lepsze statystycznie
wyniki badań, jak również coraz mniej chorują. I są
to dane obiektywne, potwierdzone przez najsurowszych
ich cenzorów - wielkie firmy ubezpieczeniowe.
Ponieważ od wielu lat nie zmniejszyła się (bardzo i
tak niska) umieralność niemowląt i nie dokonano przełomu
w leczeniu raka i chorób więcowych, wydłużająca
się średnia życia i obiektywnie lepsza kondycja zdrowotna
Amerykanów, wytłumaczalne są tylko profilaktyką. Jedynie
istotne zmiany zwyczajów żywieniowych i trybu życia
mogą wywierać taki wpływ na statystyki, co zgodnie potwierdzają
naukowcy.
Tylko, że Amerykanie (poza krótkim okresem 1984 -
1992) nie uprawiają więcej sportów, a ich struktura
spożycia wskazuje na trendy niezmiennie niezdrowe, czego
zresztą dowodzi fakt, że społeczeństwo nieustannie tyje...
Jakim więc cudem naród leniwych grubasów, objadających
się fast foodami, żyje coraz dłużej, mając przy tym
coraz lepszą morfologię, poziom cholesterolu, cukru,
krwinek limfo-, neutro- , mono- i bazocytów, coraz
lepsze OB, EEG, EKG?
Co właściwie sprawia, że Amerykanie
są coraz odporniejsi na infekcje, mają zdrowsze serca,
wątroby, nerki i stawy? Gęstszą skórę i matrycę kostną?
Dlaczego realnie obniżył się tam przez ostatnie 20 lat
biologiczny wiek metrykalnych 50, 60 i 70-ciolatków?
Otóż mieszkańący USA i Kanady od 20-stu
lat mniej więcej, uzupełniają codzienny posiłek suplementami
w postaci kapsułek, wyciągów, probiotyków.
W 1987 roku czyniło to 17%, a w 2005 roku 48% dorosłych
respondentów - w tym aż 34% systematycznie!
Jest faktem, że statystyczny Kalifornijczyk
nadal pochłania wielokrotnie częściej frytki z majonezem
i hamburgera, popijając to colą, niż zdrowy posiłek
popity zdrowym sokiem. Ale faktem jest także to, że
ten sam Kalifornijczyk ma dużą wiedzę na temat potrzeb
swojego organizmu i połyka najwięcej statystycznie spośród
mieszkańców planety kapsułek, w których odnajdziemy
takie pokarmy jak oleje rybie i nasienne, wyciągi
z dyni, karczochów, brokuł, gryki, alg, noni, skrzypu,
aloesu, kory cynamonowca, żeń-szenia, drożdży, miłorzębu,
zielonej herbaty, czosnku i wielu innych bylin, kwiatów,
jagód i ziół, które zawierają substancje przeciwutleniające
i hamujące rozwój rodników, wirusów, grzybów.
Flawonoidy, procyjany, peptydy. Również likopen,
koenzymy, beta karoten, glukozaminę, niacynę, luteinę,
hydrokwasy, witaminy i mikroelementy np. A, E, C, K1,
B1, B2, B6 B12, D, F, PP, wapń, fosfor, magnez, potas,
żelazo, jod, miedź, mangan, chrom, molibden, selen,
cynk. A także wiele innych potrzebnych organizmowi
składników, których zapotrzebowania dobowego na pewno
nie zaspakaja hamburger z frytkami - a jednak organizm
rosnącej statystycznie ilości amerykańskich konsumentów,
ma ich (co dowodzą liczne badania) pod dostatkiem.
Europejczycy zresztą zaczynają iść przetartym szlakiem.
Jeszcze wprawdzie zdarzają się publikacje kwestionujące
skuteczność i przyswajalność suplementów diety. Ich
autorzy tkwią ciągle w epoce mentalnej pewnego rozczarowania,
jakie przeżył świat medycyny, pokładający swojego czasu
zbyt wielkie nadzieje w syntetycznych witaminach i sztucznie
wyodrębnionych pierwiastkach.
Jeszcze są kraje w Europie (np. Polska) gdzie suplementy
diety, przeważnie występujące w formie kapsułek lub
drażetek postrzega się, nie jako ZDROWĄ ŻYWNOŚĆ,
którymi w istocie są, lecz jako lekarstwa. W
rezultacie nabyć je można najłatwiej w aptekach, a na
kogoś połykającego np. w barze przy śniadaniu garść
suplementów, sąsiedzi spoglądąją jak na osobę ciężko
chorą lub uzależnioną...
Jest to nieporozumienie. Na szczęście już coraz bardziej
zabawne. Każdy, kto był w dużym sklepie spożywczym zachodniej
Europy (np. w niemieckim czy austriackim LIDL-u), ten
widział dziesiątki suplementów diety, stanowiących pokaźny
regał, ale przecież sprzedawanych tam jako żywność,
a nie lekarstwo.
Czy więc suplementy nie leczą? Owszem
tak, ale na tej samej zasadzie, na jakiej leczy właściwe
odżywianie się.
Wiele osób wie, że ekstraktem z
pokrzywy i skrzypu (obojętnie czy naparzanym z ziół,
czy tabletkowanym) po kilku miesiącach wyleczy łamliwość
włosów i paznokci, że jedząc przez trzy miesiące
czosnek (obojętnie czy surowy, czy kapsułkowy)
wyleczy się z chronicznych przeziębień i uodporni.
Już jednak mniej panów posiada wiedzę, że systematycznie,
codziennie jedząc olej z pestek dyni (obojętnie
czy w pestkach, czy kapsułkach) zatrzymają całkowicie
dalszy rozrost prostaty. Że spożywając codziennie
3-4 gramy oleju z łososia, czy wiesiołka
(obojętnie w jakiej postaci) spowodują co najmniej zahamowanie
zabudowywania się ich tętnic płytkami cholesterolowymi,
co utrudnia przepływ krwi, a tym, samym obniża im potencję
i zwiększa ryzyko zawału, czy udaru.
Naprawdę zaś niewiele już osób wie,
że wyciąg z gryki zapobiega pogarszaniu się słuchu,
codzienna dawka glukozaminy hamuje zużywanie
się stawów, a skwalen uodpamia na większość infekcji.
Przykładów takich jest w suplementacji diety
dziesiątki. I nie są to oddziaływania z rodzaju "być
może". Przy zachowaniu konsekwencji, są to reakcje organizmu
tak samo pewne, jak to, że powstrzymasz nieuchronny
katar zjadając natychmiast po pierwszym kichnięciu uderzeniową
dawkę witaminy C.
Oczywiście, że ideałem byłoby, abyśmy
odżywiali się wyłącznie pokarmami, które zapewniają
nam sto lat zdrowego życia. Ale czy możesz przez
całe życie zjadać tyle łososia, co Norweg czy Kanadyjczyk?
Tyle jogurtu i pomidorłw, co Bułgar? Oliwy z oliwek,
co Kalabryjczyk? Alg i skorupiaków, co Japończyk? Ziół
tyle, ile Hunza? I jeść wszystko to naraz, plus
górę warzyw, owoców, drobiu, gryki, ciemnego pieczywa,
roślin strączkowych? Oczywiście popijając sokami
przecierowymi, dobrą wodą mineralną i czerwonym winem?
To niemożliwe. Dlatego należy spożywać suplementy
diety.
Dyskusja na temat; czy suplementy diety są jedzeniem,
czy lekarstwem jest wywołana sztucznie przez twórców
dziwnych uregulowań prawnych, które dzielą kapsułki
dostępne w handlu na takie lub takie.
Jedyny prawdziwy ich rozdział, to rozróżnienie
medycyny zdrowia i medycyny choroby.
Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie
Jako smakujesz - aż się zepsujesz...
Jan Kochanowski wyraził tak cztery wieki temu
oczywistą prawdę, że profilaktyka zawsze tańsza jest
od leczenia. Kto uważa dziś, że preparaty medycyny
zdrowia są dla niego "za drogie" - wyda i tak nieuchronnie
o wiele więcej pieniędzy na preparaty medycyny choroby...
Kto dziś żałuje na kapsułki Omega 3 - będzie
kupował w kapsułkach statyny. Kto żałuje pieniędzy
na glukozaminę, ten wyda je na operację stawów.
W społeczeństwach krajów wysoko rozwiniętych zrozumiano
to natychmiast, gdy nauka zrewidowała poglądy na temat
związku odżywiania się z kondycją i żywotnością organizmu
ludzkiego.
Czy w związku z tym mamy bezkrytycznie
zacząć zażywać wszelkie dostępne suplementy diety? Przynieść
jutro z apteki lub sklepu ze zdrową żywnością dwadzieścia
preparatów i po wydaniu kilkuset złotych przygotować
pierwszą garść do połknięcia?
Nie.
Po pierwsze dlatego, że nie wszystkich potrzeba naszemu
organizmowi. Kto nie ma w rodzinie choroby wieńcowej,
podwyższonego cholesterolu i ciśnienia - nie potrzebuje
wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, czyli kapsułek
typu Omega 3. Paniom nie są potrzebne preparaty
zalecane przy przeroście prostaty, a panom te
od tarczycy i menopauzy. Itd. itp.
Po drugie dlatego, że wiele składników
się w nich powtarza, szczególnie witamin i mikroelementów,
co poza zbędnym wydatkiem pieniędzy, może powodować
też przekroczenie dziennej dawki zapotrzebowania.
Po trzecie dlatego, że niestety bardzo różna jest jeszcze
jakość tych preparatów. Trudno tu o uniwersalne rady,
czy kryteria wyboru. Należy jednak zachować dużą
ostrożność przy suplementach diety krajowych wytwórców,
szczególnie tych tańszych. Przykładowo musujące
tabletki dostępne w marketach za kilka złotych tubka,
a zawierające witaminy i mikroelementy są niemal bezwartościowe.
Witamina E (rozpuszczalna tylko w tłuszczach)
jest zupełnie nieprzyswajalna po rozpuszczeniu w szklance
takiego "dropsa". Nie lepiej jest z innymi. Wszystkie,
bez wyjątku zawierają najgorszego sortu chemiczne słodziki.
Ich obecność na półkach ze zdrową żywnością jest
wynikiem nieuczciwej reklamy.
Podobnie ma się rzecz z sezonowymi rewelacjami, np.
z Melatoniną i Biosteronem. Reklamowane
jako tabletki młodości - uznane zostały przez
lekarzy i dietetykłw za równie nieszkodliwe, co bezwartościowe.
Ostrożnie należy przyglądać się multiskładnikowym
suplementom diety zawierającym ćwierć tablicy Mendelejewa
i dwie trzecie znanych witamin lub dwa tuziny ekstraktów
roślinnych - a zestawionymi w sposób sztuczny. Poza
nielicznymi wyjątkami (Intra, Alveo, Doppelherz)
- szkoda pieniędzy.
Suplementy diety należy nabywać
w sposób mądry, ukierunkowany na potrzeby naszego organizmu.
Raczej znanych firm zagranicznych, lub z rekomendacji
użytkownika. Na reklamy i sensacyjne odkrycia eliksirów
młodości, jeszcze wczoraj nie znanych nauce - zawsze
patrząc z przymrużeniem oka. Suplementy diety
mają jeszcze tę przewagę nad chemicznymi lekarstwami,
że w zasadzie nikomu nie szkodzą. W najgorszym razie
mogą być zbyteczne.
W niniejszym materiale, należy jednak
powiedzieć pewne rzeczy uczciwie. Istnieją suplementy
diety będące wieloskładnikowymi kompleksami, w rodzaju
np. świetnie znanego "Centrum" i takie, w których
dominuje jedna, kluczowa substancja.
COLVITA należy do tej drugiej grupy i dlatego nieetyczne
byłoby przedstawianie tego produktu jako uniwersalnego
suplementu diety, czy też panaceum na sto boleści.
Oddziaływanie profilaktyczne - medyczne
COLVITY ogranicza się przede wszystkim do stymulacji
procesłw metabolicznych, których efektem jest powstawanie
kolagenu wewnątrzustrojowego oraz do skutków opisanych
w literaturze medycznej, a właściwych dla pozostałych
składników preparatu, tzn. witaminy E i wyciągu
z alg morskich.
Jest to i tak bardzo wiele.
Jako suplement diety COLVITA jest produktem sensacyjnym.
Od pół roku ściągaliśmy poprzez Internet z całego świata
absolutnie wszystkie specyfiki, w składzie których deklarowany
był kolagen lub też te, które reklamowano jako stymulujące
przyrost kolagenu ustrojowego. Posiadamy ich spory karton,
z pomocą którego można by urządzić prawdziwą wystawę
"pobożnych życzeń".
Potrzeba suplementacji ustroju w kolagen jest oczywista.
Nie będziemy tu powtarzać informacji zawartych w książce
S. Batieczki i Zeszycie nr 2 (szczegłlnie
opracowanie dr
Marka Rachwała, rozdz. 5 "Białko młodości").
Tę samą wiedzę posiadają inżynierowie, biotechnolodzy
na całym świecie. Nie dysponują jednak zbyt wielkimi
możliwościami...
Praktycznie wszystkie suplementy diety wytwarzane
od Japonii po Kalifornię, a nazywające się "kolagen"
okazały się albo hydrolizatem rozdrobnionych włókien
bydlęcych (a nawet wieprzowych) albo zwyczajną żelatyną.
Nie twierdzimy, że są to produkty
bezwartościowe. Jednakże kondensacja w nich białka czyni
ich zakup wysoce nieopłacalnym.
Równie dobrze można dostarczyć organizmowi tą ilość
kolagenu w łatwo dostępnych artykułach spożywczych,
jak galaretki, raki, golonki a nawet poczciwa kura
w rosole... "Kolagen" występujący w tych
specyfikach jest również nieporównywalnie gorzej
przyswajalny i zawiera śladową w porównaniu
z COLVITĄ ilość najcenniejszych dla komórek budulcowych
aminokwasów - przede wszystkim hydroksylizyny
i hydroksyproliny.
Mówiąc w wielkim uproszczeniu - zawartość
"kolagenu w kolagenie" w COLVICIE, porównując
stężenie liofilizatu z hydrolizatami, budowę biochemiczną
białka stanowiącego bazę wyjściową i przyswajalność
produktów rozpadu jest kilkadziesiąt razy większa.
Zaintrygowało nas kilka produktów reklamowanych jako
"kolagen rybi", a nawet "liofilizowany kolagen
pochodzenia rybiego". Zdobyliśmy oczywiście takie
produkty, przysłane nam z Chin, Francji, Niemiec i Czech
(znany np. z Internetu Colafit).
Wszystkie one istotnie zawierają białko.
Nie jest to jednak kolagen we właściwej jego
definicji "spirali łaącuchów peptydowych powstałych
w procesie metabolicznym kręgowca". Trudno też powiedzieć
coś o metodzie "liofilizacji" tych białek, skoro
nie można ich przywrócić do postaci rozpuszczalnej w
wodzie.
Kolagen rybi jest zawsze trzeciorzędowy, a to oznacza
- rozpuszczalny w wodzie. Jeśli tak nie jest, to
znaczy że raz jeszcze nadużyto jakże nośnego terminu:
kolagen - do celów marketingowych. Ceny tych
specyfikłw (relatywnie niskie) wykluczają raczej również
proces ekstrakcji i liofilizacji, a ich
wartość odżywcza porównana może byŚ do dobrej domowej
zupy rybnej, popularnej "ucha".
Kolagenowy suplement diety prosi się ponadto,
dla zapewnienia mu należnej wchłanialności o aktywne
składniki stymulujące syntezę i nośnik. W COLVICIE
rozwiązano to biotechnologicznie poprzez dodanie do
składu aktywnej witaminy E , ekstraktu alg
morskich i liofilizatu cytrynowego.
Colvita
- suplement diety
Colvita
- użytkowanie
Colvita
- nutrikosmetyk
Colvita
- lekarstwo
Colvita
- odchudzanie
Colvita
- marketing
Wstecz << Colvita-Strona
Główna <<
|
|